Decydujemy się opuscic szalone miasto Bangkok! Zmierzamy do spokojnego ale z ogromna historia miasta!
Sniadanko i wsiadamy do autobusu 509, ktory wiezie nas na bus station kolo Victory Monument! Tam z pomoca kilku tajskich milych osob trafiamy na nasz miniVan :)
120 baht od osoby i wyruszamy w 2,5 godzinna podroz!
Dzien wczesniej zdecydowalismy się wybrac VN guesthouse - floating on the river Kwai! Pokoj z balkonikiem i pieknym widokiem na rzeke i mosty po obu stronach w oddali.
Dopiero pozniej zdalam sobie sprawe, że te pokoje na serio kolysza się na wodzie! Strach przed choroba morska! Dalam rade, nie było tak źle! Za to Majk mial ubaw - oczywiscie wyszlam na blondynke, lol
Obsluga super! Pomocni pod kazdym wzgledem!
Nie robimy zbyt wiele tego wieczoru, idziemy na obiad do naszej restauracji. Widok jest super! Sloneczko razi w oczy odbijajac się od wody i klimat tego miejsca nas rekalsuje! Ja decyduje się na ryz że smazonym kurczaczkiem i warzywkami + malutkie kukurydzki posypane jakims pysznym mixem orzechow (pyyycha) a Mike na makaron z wieprzowinka i warzywami.
Potem wybieramy się na nocny market! Nie jest duzy (porownuje z Chachuchak market w Bangkoku - ktory jest naj naj naj wiekszy). Probujemy lokalne rarytasy - majk osmiorniczke na patyku z meeega pikantnym sosem! Ja się skusilam na jakies dziwne pierozki z sosem sojowym - calkiem daly rade. Kolorowe ciasteczka nie uciekaja naszej uwadze! Oczywiscie pytam, ktore Pani sprzedajaca lubi i te wlasnie probuje. Troche jak paczki bez smaku - zawiodlam się :P ale majkowi inne smakowaly :)
Ulica z knajpkami już calkiem spokojna! Już nie widac tajow, ktorzy probuja za wszelka cene wciagnac Cie do knajpy lub na ping pong show! Spacerujemy i wybieramy lezace miejsca na podescie knajpki, ktora mi się spodobala :) relaksik i Lonely planet w reku :)